wtorek, 30 grudnia 2014

Oto ja...

    Oto ja... Piętnastoletni chłopak w zeszłym roku założył bloga, w którym chciał zapisywać swoje przemyślenia, poglądy, bo poczułem potrzebę dzielenia się tym z innymi, a głęboko w sercu miałem i dalej mam mały płomyczek nadziei, że komuś w jakikolwiek sposób pomogłem albo coś opowiedziałem o czym nie myślał.
    Problemem była tylko nazwa... Ale w końcu! Wraz z moją nieograniczoną i niczym nie poskromioną wyobraźnią wymyśliliśmy wspólnie "Nie trać nadziei" (to jest oficjalna nazwa, przez pierwsze dni blog nazywał się "Nie trać nadzieji", ale poprawiła mnie moja instruktorka od jazdy konnej, której do dziś jestem jej za to wdzięczny!).
    Nie byłem do końca przekonany co do istnienia tego wszystkiego na początku, bo największą moją przeszkodą była bardzo zaniżona ocena moich tekstów (i do dziś niektórych się wstydzę), a każdy tekst nim trafił do publiki był podsyłany dobrym znajomym, którzy ten tekst skrupulatnie czytali wyłapując przejęzyczenia, złe synonimy, literówki i inne takie błędy, za co jestem im ogromnie wdzięczny!
    Dziś jednak kończę pewien rozdział z mojego życia... Osiągnąłem oszałamiający wynik 10.000 wyświetleń oraz grono 16 obserwatorów, którym dziękuję, że czytali te moje wypociny ;) .
    Blog ten był pisany przeżyciami, myślami, uczuciami, ale co najważniejsze - historiami ludzi! Bo to dla nich to wszystko robiłem! Wiele osób poznałem, z wieloma osobami rozmawiałem i powiem Wam, że ilość tragedii, uśmiechów, wzlotów i upadków, które w stanie jest przynieść życie jest oszałamiająca! Ale to mi pokazało jak różni i zgodni w wielu sprawach jesteśmy.
    Dziś stoję na własnym szczycie, który zdobyłem i powiem Wam, że widoki są przepiękne! Osiągnąłem coś, co dla niektórych nie jest żadnym wyczynem, a drugim to się nie śniło, jednak w tym całym krajobrazie widzę kolejny szczyt, a wraz z nim marzenie!
    To marzenie jest związane z moją (mam nadzieję) przyszłą pracą, a jest nią realizacja koncertów i innych imprez masowych. Jest to kurs, który sam sobie obrałem i dziś zaczynam następny rozdział z kolejną podróżą na szczyt, lecz ten jest wyższy niż jakikolwiek inny.
    Jednakże! To, że na tym blogu już więcej moich treści się nie pojawi nie oznacza, że kończę z pisaniem! Ja tylko kończę jedno "dzieło" by móc zacząć tworzyć nowe! I następny blog będzie o drodze, którą mam przed sobą do spełnienia marzenia, będę opisywał jej uroki, przeszkody, swoje wizje, pomysły i plany na dalszą wędrówkę!
    Dziś ze łzami w oczach kończę pewien rozdział swojego życia, by zacząć kolejny, a kto wie - może jeszcze coś tu się zadzieje ;) !
    Dziękuję wszystkim!
 

wtorek, 23 grudnia 2014

Nie chcę dojrzewać

    Nie... Nie... Tylko nie to... Dojrzałość kroczy ku mnie z coraz głośniejszym echem...
Tak moi drodzy, stało się - 1 września zawitałem w murach liceum jako uczeń.
    Niestety okres dojrzewania dopada każdego, jest to okres smutku, przeplatający się ze szczęściem - dlaczego? Ponieważ z jednej strony jesteśmy bliżej końca własnej edukacji, a z drugiej jesteśmy w szkole, po której dróg jest wiele: praca, dalsza edukacja, ewentualne założenie rodziny, bądź po prostu "artystyczny" nieład życiowy (innymi słowy: totalne zbagatelizowanie życia i realiów).
    Pamiętam jak postrzegałem uczniów szkół średnich: tacy starzy, zaraz matura, studia, praca, rodzina i życie, które mija tak szybko. Zawsze to był dla mnie próg pewnej dojrzałości, po którym życie nagle nabiera pędu, człowiek szybko dojrzewa i zanim się nie obróci, to już jest na maturalnym zakończeniu roku. A teraz ja przeszedłem przez ten próg i co?
    I nic... Nawet nie wiem jak i kiedy się tutaj znalazłem "-przecież przed chwilą było gimnazjum, a teraz?". A teraz spoglądam na małe ćwiczonka z powtórkami tematów z gimnazjum i widzę siebie, podczas tych lekcji, siebie umiejącego, bądź nie, dany temat. Dokładnie to pamiętam. A wszystko zawarte jakby w chwili, wycinku historii czy migawce z aparatu.
    Dopiero teraz człowiek sobie przypomina: "ej! Widzisz jak czas szybko mija? Dziś jesteś gdzieś, gdzie jutro już Ciebie nie będzie, dziś jesteś kimś, jutro możesz być nikim"

czwartek, 18 grudnia 2014

Spirala nienawiści.

       Możecie mi odpowiedzieć na jedno zajedwabiście ważne pytanie? Co się cholera dzieje ze światem, który nas otacza? Co się dzieje, że jest coraz więcej agresji, zła i niepokoju wśród społeczeństwa? Czyn za czynem, spirala się nakręca - lecz co będzie gdy w końcu ruszy to wszystko?
    Gdzie empatia i współczucie, uśmiech, albo miłość? Czy nie ma już dzisiaj na to czasu? Ludzie się zmieniają? Wszędzie zawiść, nienawiść - chcą nas zwabić i zabić!
    Nikt nie może mieć niczego więcej od drugiego, bo będzie już traktowany z góry za kogoś lepszego... A w akcie zemsty ktoś to zniszczy... i po co? Jesteśmy przepełnieni pychą i zazdrością! Ale dlaczego komuś czegoś zazdrościmy? Dlatego, że nam się nie chce? Dlatego, że nie wykorzystaliśmy danej nam szansy i przez to rujnujemy to wszystko co ktoś się dorobił ciężką pracą? Nie jestem w stanie tego pojąć!
    Ludzie pracują latami na swoje dorobki: praca, dom, samochód, dzieci - po czym ktoś to wszystko niszczy przez krótki tok myślowy: "skoro ja nie mam nic, to dlaczego On ma mieć wszystko?".
    Nie wierzycie mi? Włączcie chociaż telewizję i pierwsze lepsze wiadomości, a w nich: "podpalił pracowników pomocy socjalnej", "zabił swoich rodziców", "znaleziono ciało zgwałconej dziewczynki w lesie"! I powiedzcie mi: skąd to się bierze? Dlaczego takie incydenty mają miejsce?
    Obudźmy się! Obudźmy się zanim nie będzie za późno i nie będzie już czego ratować! Jak to jest, że jesteśmy zwierzętami, a jako jedyny gatunek czerpiemy przyjemność z zabijania i cierpienia innych osobników? Wstyd! Wstyd mi, że muszę dzielić gatunek z takimi osobnikami!!!

niedziela, 14 grudnia 2014

Na co czekasz?

Czekasz na tę jedyną?
Czekasz na spełnienie marzeń?
Czekasz na miejsce dla siebie?
Czekasz na czas w którym ruszysz?
Czekasz na kolejną minutę swojego życia?
Czekasz na... Już sam pewnie nie wiesz na co
    Na co czekasz? Zawsze na coś czekamy... Tylko po co czekać skoro można to mieć od razu. Być w odpowiednim miejscu, być odpowiednia osobą i z odpowiednią osobą w odpowiednim czasie.
    Można... Ale wciąż czekamy, a czekając tracimy tak cenny czas. Przecież to wystarczy wstać/ruszyć się z miejsca, w którym się znajduje i robić powolne i przemyślane kroczki. Jednakże w naturze ludzkiej jest coś takiego, że lubimy odstawiać wszystko na ostatnią chwilę i później biegamy jak kot z pęcherzem, żeby wszystko uporządkować w naszym życiu.
    Największym paradoksem czekania są sami ludzie! Pytając się takich osób czemu nic nie robią jeśli coś chcą, otrzymuję w odpowiedzi: "nie chce mi się, jeszcze nie przyszedł czas na to", a w dalszym ciągu rozmowy słyszę idealny plan, dzięki któremu dany cel moglibyśmy osiągnąć szybko i łatwo. Gdzie tu sens?
    Nigdzie! Bo go nie ma! Po prostu ludzie lubią wszystko odwlekać w czasie na zasadzie: "co nie jest konieczne, zrobię kiedy indziej", ale wciąż będą narzekać, że dalej nic nie osiągnęli i dalej będą stać w miejscu...
    Więc czy czekanie jest konieczne? Oczywiście, że nie.. Bo czekanie na cokolwiek jest stratą czasu.

sobota, 13 grudnia 2014

Dlaczego?

    Dlaczego? Dlaczego zawsze gdy wstajemy, musimy po jakimś czasie upaść? Dlaczego wszystko to co budujemy, kiedyś obróci się w pył? Dlaczego coś, o co się tak bardzo staramy, kiedyś i tak stracimy? Dlaczego to wszystko co nas otacza, tak szybko się zmienia? Dlaczego my już nigdy nie będziemy tą samą osobą, którą jesteśmy teraz?
    Żyjemy z dnia na dzień - w naszym życiu pojawią się kolejne osoby i za chwile znikają - pozostają po nich tylko ślady w naszym sercu. Widzimy piękne krajobrazy, z każdym dniem odkrywamy więcej otaczającego nas świata, bo za chwile to zniknie - powstaną kolejne budynki czy drogi. Zawsze powtarzam swojej dziewczynie, że ze związkiem jest jak z budowaniem domu: po co budować piękny pałac jak bez fundamentów najmniejszy podmuch wiatru go zburzy? Fundamentem przede wszystkim jest szczerość, bezwarunkowa miłość, ale co najważniejsze wierność i oddanie - jeśli to spełnicie to gwarantuję Wam, że mały szałas zbudowany wspólnie z drugą osobą na takich fundamentach, przetrwa więcej niż najpiękniejszy pałac o najgrubszych murach! Tylko jest jeden warunek: każda ze stron musi dać z siebie tyle samo, ani jedna, ani druga strona nie może nadrabiać, bo i tak to w końcu obróci się w pył...
     Czas leci jak piasek z dłoni - nieubłaganie, słowa jak baloniki - ulotne i prawie nic nie warte, a co jest w takim bądź razie prawdziwe? Czyn! Mały, najmniejszy, szczery: powie o drugiej osobie więcej niż tysiąc słów. Ale jak każdy i wszystko - ta druga osoba też może się zmienić.
    A my? A my też się zmieniamy! Kto by się nie zmienił po ciężkich chwilach, po doświadczeniach uczących nas, że nie ma nic na stałe, że "miłość i wartości - wszystko jest nietrwałe"? Dlatego cieszmy się każdym dniem, chwilą, pięknem, bo jutro to wszystko co nam znane może się zmienić, a nawet i my...

sobota, 9 sierpnia 2014

Piękno tajemnicy.

    Tajemnica... Każdy z nas zna ten słodki smak tajemnicy, smak czegoś nieznanego, a czasem nawet zakazanego.
    Pewne tajemnice, dla pewnych ludzi to sens życia. Weźmy na przykład poszukiwaczy UFO, albo Yeti: spędzają na śledzeniu tego, lata, zbierając dowody, szukając sensu i wierzą wciąż, że odnajdą to co jest owiane tajemnicą i pokażą światu, że jednak nie jesteśmy sami w kosmosie, czy to, że na ziemi są ludzie śniegu. Jednak czy śledzą coś istniejącego, czy śledzą tylko zdania wybrane z kontekstu - to wszystko jest niewiadomą, a dopóki nie zbadają wszystkiego, wciąż będą drążyć tę tajemnicę.
    A my? My też znamy wiele tajemnic. Niektóre z wiekiem odrywamy, a niektóre wciąż są nierozwiązane. Pamiętacie Świętego Mikołaja? Tego grubego, z siwą brodą i włosami, okularkami na nosie, wciąż powtarzającego: "ho ho ho" i przynoszącego nasze wymarzone zabawki. Oj to były czasy, jednak z wiekiem, tajemnica wyszła na jaw...
    I chyba to w tym wszystkim jest najboleśniejsze: odkrycie tajemnicy. Dla jednych, tajemnica jest sensem życia, dla drugich, tajemnica to życie tylko nieco osładza, ale co gdy tę tajemnicę odkryjemy? Co gdy poszukiwacz Yeti w końcu je odnajdzie? Wzbogaci się, obleje sławą, ale co dalej będzie robić, skoro przez 20 lat nie robił nic innego prócz śledzenia tego stworzenia. A czy nasze Mikołajki, od momentu gdy poznaliśmy prawdę o Mikołaju przestały być takie "magiczne" i stały się tylko czystą i coroczną symboliką?
    Przez to wszystko, tajemnica ma w sobie piękno. Przez ten brak poznania, przez zaciekawienie na myśl tego co w sobie skrywa i zniecierpliwienie aż się ją odkryje. Ale gdy już odkryjemy nieodkryte wcześniej karty, możemy stracić sens i urok...

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wakacje!

    
"Wakacje - czas rozciągający się zazwyczaj od wesołego końca roku szkolnego do jego smutnego, nowego początku. Zwykle dobiegają końca szybciej, niż się zaczęły. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewne chciało dać uczniom czas, by mogli mieć chwilę na wyleczenie się z zadaniofobii, sprawdzianofobii i dzwonkofobii, nie wspominając już o naukofobii.".- Nonsopedia
    Wakacje to też wakacyjne przygody, pierwsze pocałunki, zachody słońca, długie spacery i albo czas na odnalezienie drugiej połówki albo czas spędzany z nią (mowa o kochasiach, którzy wyrwali już dziewczynę przed okresem wakacyjnym).
    Jedni ten czas jednak spędzą w domu, przed komputerem, wegetując niczym purchawki na wiosnę - ja jestem tymczasowym przykładem tego zjawiska pisząc ten wpis dla Was ;), a  inni nawet wyjdą na śmiercionośne boisko szkolne by pograć z kumplami w potocznie zwaną "nogę".
    Mnogość możliwości do spędzenia wakacji jest nieskończona, ale w tym wszystkim nie możemy zapomnieć o nas i naszym bezpieczeństwie... Niestrzeżone kąpieliska, ryzykowne skoki do wody "na główkę", przesadzanie z używkami*, popisy przed znajomymi, zapuszczanie się w miejsca, w które nie powinno się nawet chodzić i wiele więcej.
    Pamiętajcie! Wakacje to przede wszystkim czas wypoczynku i zabawy. Póki mamy czas - bawmy się, spędzajmy ten czas jak my chcemy, no bo to nasz czas!!!

czwartek, 26 czerwca 2014

Na chwilę... Zwolnijmy...

    Na chwilę...
    Na chwilę zatrzymajmy się, zostawmy wszystko, usiądźmy, przyjrzyjmy się wszystkiemu, przemyślmy i dajmy sobie chwilę oddechu. Zwolnij!
    Życie pędzi, czas leci, my biegniemy przez życie i mijamy nie dostrzegane przez nas sprawy, rzeczy i momenty nie odwracalnie. Ale dlaczego tak wszystko pędzi? Bo sekunda jest krótka? Bo godzina jest chwilą. Bo dzień jest zlepkiem chwil? Bo rok długi mija w mgnieniu oka? Nie!!!
    Bo to my żyjemy z dnia na dzień, pędząc przed siebie do swoich celów, obowiązków, ale też i gonimy za ludźmi, trendami, drobnostkami, które każdy ma i my też chcemy mieć. I jeśli chcemy zacząć dostrzegać więcej musimy zwolnić! Ale dlaczego skoro wszyscy tak pędzą?
    Odpowiem na to pytanie następnym pytaniem: czy Ty chłopaku, który jesteś światem dla swojej dziewczyny pamiętasz jej kolor oczu, a jeśli tak to kiedy w nie ostatnio spojrzałeś? A czy Ty kochająca dziewczyno pamiętasz rytm bicia serca swojego chłopaka? A czy Wy oboje, pamiętacie pierwszy wspólny spacer? Czy ktoś z osób, która właśnie czyta ten wpis pamięta moment, w którym poszliście sami na spacer uciekając od tego całego zgiełku i mieliście chwilę na otwarcie oczu i zobaczenia tego czego nie zauważyliście, albo przemyślenia tego, o czym nigdy nie myśleliście?
    Takie chwile, choć prostolinijne, są chwilami, które w przenośni trwają wieczność. Sekunda w końcu nabiera swojego "wydźwięku", a godzina nie jest już tylko chwilą, a staje się zbiorem dokładnie 3600 sekund.
    Dzięki takim "ucieczkom" możemy dostrzec to co wcześniej nam umykało, możemy usłyszeć czyjś głos, który nas poprowadzi, gdy się zgubimy, albo usłyszymy własne serce i to co nam ono podpowiada.

niedziela, 22 czerwca 2014

Pier*ol to!

    Wielu ludzi stwarza sobie bezpieczne życie: nie wychodzi z domu, ogląda telewizje, nie robi nic ciekawego, tylko wdaje się w taką codzienną monotonie - po prostu to życie przeżywa, niż nim żyć!
    Spójrzmy, na teraz żonatych mężczyzn: Ci, którzy poznali swoją żonę czekając na autobus, powiedzieli sobie "pier*ol to!", by zrobić coś na co normalnie sobie by nie pozwolili. Ich przyszła żona mogła być nie zainteresowana nową znajomością, a tym bardziej związkiem  - Ci mężczyźni o tym wiedzieli, ale powiedzieli sobie "pier*ol to!" i zrobili coś wykraczającego poza ich normę... I zyskali skarb jakim jest serce tej kobiety.
    To jest pewne ryzyko, życie na krawędzi: można wygrać i przegrać wszystko.
    Można sobie też powiedzieć "pier*ol to!" i jadąc 160 km/h stracić kontrolę nad autem i stracić życie, owijając się wokół drzewa, które rosło przy drodze.
    Jak widać: żyjąc na krawędzi, można zarówno stracić i zyskać, tylko od nas zależy co wybierzemy (to pozostawiam Wam, ponieważ temat zdrowego rozsądku, jest bardzo rozległy i często przez wielu nie pojęty...).
    Ilu muzyków, artystów, sportowców, alpinistów, właścicieli wielkich koncernów przebrnęło, przez różne komentarze i problemy, a mimo to wciąż podnosili poprzeczkę ze słowami "pier*ol to!" i nie zważali na to wszystko, a wciąż brnęli do przodu, by sięgnąć swoich marzeń. I co? No pytam się Was! I co? I im się udało, bo nie patrzyli na te wszystkie niedogodności, tylko szli dalej robiąc coś na co większość z nas nie miałaby odwagi! A dziś patrzycie na te osoby, wzdychacie cicho do swoich planów i marzeń i życzycie sobie, żeby Wam też się tak udało.
    Jeśli chcecie by Wam się udało, to stańcie na krawędzi, na tej cieniutkiej linii i podejmijcie decyzję: czy rzucicie się w wielką niewiadomą robiąc coś innego niż dotychczas, czy wycofacie się oddalając się od swoich planów i marzeń.
    Dziś mogę Wam powiedzieć tylko tyle, że jestem ryzykantem... Choć może to dla wielu nierozważne, to więcej robię i działam, niż siedzę w miejscu zastanawiając się czy mi się uda czy nie, bo PIER*OLĘ TO!

piątek, 20 czerwca 2014

Troskliwa kłótnia

    A teraz zamknij usta, tak by jedynym dźwiękiem wydobywającym się z nich była cisza, zamknij oczy, tak by jedyny co widzisz była ciemność, otwórz serce i rozum, tak by zrozumieć i zostawić w sobie jak najwięcej.
    Troskliwa kłótnia - troska z kłótnią na pierwszy rzut oka nie mogą iść w parze, a jednak!
    Taką ironię przeżyłem podczas rozmowy z Olą. Zaszliśmy na temat ufności do ludzi, lecz nasze zdania były przedzieloną bardzo grubą czarną linią, której nijak nie mogliśmy przesunąć, a samych siebie, też nie mogliśmy przekonać do swoich poglądów.
    To było coś na kształt oka cyklonu: w centrum wymiany zdań było spokojnie, z jednej i drugiej strony padały spokojne odpowiedzi, dając czas drugiej stronie na wypowiedź, jednak na brzegach tego cyklonu było bardzo burzliwie i niespokojnie, w nas emocje buzowały, głowę przepełniały destrukcyjne myśli i wystarczyła iskra, by wszystko wyszło spod kontroli.
    Niestety ta iskra padła z mojej strony... Naruszyłem (choć wiedziałem, że nie powinienem), temat dla Oli bardzo delikatny i prywatny. To przelało czarę goryczy. Na moją osobę poleciały gromy złożone ze słów, łez i bólu. Jednak w tym wszystkim udało mi się odnaleźć wspólną nić, którą mamy wetkaną oboje w nasze życia.
    Kłótnia zelżała na emocjach, zaczęliśmy się uspokajać, normalny ton wracał do łask, a my powoli tłumaczyliśmy siebie wzajemnie z każdego słowa, które padło w tej rozmowie. Kłótnia i nerwy z nią związane, zmieniły się w skruchę, ciepłe słowa pocieszenia i niekończące się przeprosiny, a wszystko to przez troskliwą kłótnię, w której chciałem Olę chronić przed wszystkim.
    Puenta na koniec? Zapewne mnie nie do końca zrozumieliście, ale chodzi przede wszystkim o to, że będąc z drugą osobą, nie można sobie pozwolić na kłótnię, ponieważ zaprowadzi Was tam, gdzie nigdy mieliście nie wchodzić i sięgamy po kroki, których nigdy nie mieliśmy podejmować. Nie wiem czy ta kłótnia była potrzebna czy nie... Ale dzięki niej odnaleźliśmy coś wspólnego, co pozwoliło nam dojść do porozumienia i uspokojenia sytuacji. I nie ważne, czy to kłótnia, o to co ma być na obiad, o to gdzie się pójdzie, o to co się będzie robić, czy nawet o tą tytułową troskę, kłótnia doprowadziła nas oboje w miejsce z przeszłości, które chcieliśmy zapomnieć i opuścić, ale dzięki temu otworzyliśmy się przed sobą i zbliżyliśmy się do siebie.

niedziela, 8 czerwca 2014

Tak musi być?

    Mając w głowie plany i marzenia, układamy sobie pewien schemat, dzięki któremu dojdziemy do tego co nam się marzy.
    Jednak czasem ten schemat, może dynamicznie zmieniać postać, kroki mogą się plątać, coś może nie wyjść do końca tak, jakbyśmy tego chcieli. Nie wszystko jest przecież zależne od nas... Czasem pojawią się na naszej drodze pewne osoby, które będą skandować: " nie uda Ci się", "po co w ogóle próbujesz, jak i tak Tobie to nie wyjdzie", "dlaczego tak Tobie na tym zależy, skoro przez to wiele nie osiągniesz".
    Dźwigamy te zdania i poglądy ze sobą. Bywa też tak, że ich brzmienie jest tak wielkie, że nie damy rady tego dźwigać i się w końcu poddajemy. A przecież my tylko chcemy sięgnąć swoich marzeń, nikomu nie zawadzając.
    Otóż to. Chcemy, a jeśli czegoś naprawdę chcemy i tego pragniemy, musimy wierzyć w to, że nam się uda, musimy to kochać całym sercem i nie możemy się słuchać tych docinek, komentarzy i opinii. Często te negatywne słowa nie płyną z ust ludzi szczerych chcących doradzić, lecz są to słowa ludzi zazdrosnych, tych którym się nie udało, a my spełniamy ich marzenie, które gdzieś po drodze życia porzucili.
    Ale, czy tak musi być? -Nie wiem. Ale wydaje mi się, że tak, bo tylko przez takie przeszkody sprawdzimy ile nasze starania do spełnienia marzeń są tak naprawdę warte.
Nie doznając nigdy cierpienia, nie odczujemy smaku prawdziwego szczęścia.

czwartek, 22 maja 2014

Pierwszy raz!

    Pierwszy raz... Wyjątkowy, przepełniony nerwami, milionami myśli, myśleniem nad słowami i zachowaniem. Zapewne uaktywniły się Wam teraz kosmate myśli, jednak porzućcie je na ten post, ponieważ nie o tym on będzie.
    Będzie on o chwilach wyjątkowych, trudnych, stresujących i nerwowych, ponieważ są to chwile, które przeżywamy po raz pierwszy. Nie wiemy jak się wtedy zachować, co powiedzieć i co zrobić.
    Rozmowy o pracę, rozejścia się par, pewne decyzje wobec innych osób. Jeśli robimy coś po raz pierwszy, zawsze niesie za sobą dużą dawkę stresu i strachu. Jednak za każdym kolejnym razem, ten strach przemija. Uczymy się nad nim panować, przyzwyczajamy się do pewnych sytuacji i zdobywamy doświadczenie.
    Idąc przez życie, "chwytamy" się wielu zadań, zdajemy bądź nie wiele prób, podejmujemy wiele decyzji. Wszystko się kiedyś zaczyna i kończy, zmieniamy własne poglądy i właśnie wtedy przychodzi czas na zmiany. Boimy się tego co będzie, a wszystko zależy od nas. Możemy w kilku wypowiedzianych słowach złamać serce, zawalić pewien plan, czy nawet zranić drugiego człowieka. Ale jeśli ma to sprawić, że będziemy szczęśliwsi, że poczujemy się lepiej na duchu itd. to, choć trudne, takie zachowanie jest odpowiednie.
    W wielu postach wspominałem o innych osobach, bliższych lub dalszych, mówiłem o tym, aby być jak najbardziej empatyczną osobą, jednak jeszcze oprócz innych jesteśmy my... Ja i Ty. Jeśli Ty nie zadbasz o siebie to nie zadba o Ciebie nikt! To samo tyczy się i mnie. Musimy stworzyć ten swój mały świat, w którym będziemy mieć poczucie odnalezienia się, będziemy szczęśliwi i spokojni o to, że jesteśmy tam gdzie chcieliśmy zawsze być.
    W tym całym staraniu się o dobro innych, nie możemy zapomnieć o samym sobie. Będzie nas to kosztować wiele bólu, stresu i nerwów, ale jeśli to ma sprawić, że będziemy się lepiej czuć we własnej osobie to, to wszystko jest tego warte!

wtorek, 20 maja 2014

Wyciągnij rękę, zrób krok.

    Ciągle chodzimy z marzeniami w głowie, zadzieramy ją patrząc w chmury i... dalej się patrzymy. Nadal nie przestajemy patrzeć się w chmury i w tym momencie też patrzymy w chmury. No i chodzimy z tą głową w chmurach jakby, było tam zapisane: "poradnik spełniania marzeń dla początkujących".
    A później wysłuchuję wypowiedzi ludzi: "a z tym spełnianiem marzeń to u mnie ciężko... nic mi się jeszcze nie spełniło i NAWET NIE WIEM JAK ZACZĄĆ". Nie bez kozery zwróciłem uwagę na "nawet nie wiem jak zacząć" i tu tkwi cały problem. Ludzie większość swojego ziemskiego czasu spędzają na zadzieraniu głowy do góry i szukaniu odpowiedzi na to, jak i kiedy zacząć. Dużo myślą, czasem nawet sami stwarzają sobie bariery zatrzymujące ich przed działaniem i po co?
    I dalej chodzą z tą głową w chmurach, zamiast po prostu wyciągnąć rękę, potem nogę, zrobić krok, potem od początku i tak bez końca. Ze spełnianiem marzeń jest jak z chodzeniem: zaczynamy raczkować, później stawiamy nieśmiało pierwsze kroki często upadając i uderzając się w głowę, potem zaczynamy chodzić coraz śmielej, aż w końcu dojdziemy do perfekcji, w której będziemy mogli biec niemal nie do zatrzymania!
    Widzicie jakie to proste?! Początki zawsze są trudne, bolesne i jeśli przejdziemy ten test, który ma za zadanie sprawdzić nasze zaangażowanie i wiarę w spełnieniu naszych marzeń, jeżeli nie polegniemy na początku, to już jesteśmy zwycięzcami!

poniedziałek, 12 maja 2014

Szczęśliwy Dom.



Mama i Tata wychowywali mnie z dużą dawką miłości.
Jestem im za to wdzięczny, choć mieliśmy ciężkie chwile.
Tata pracuje od lat za granicą, ciągle go w domu nie ma.
Mama staje na głowie dla mnie i Brata, za to ją kochamy.
Pamiętam pierwsze chwile na nauce pływania
Bałem się bardzo, ale wiedziałem, że jest przy mnie mimo wszystko.
Dziś jestem Jej za to wdzięczny, bo nauczyła mnie pływać.
Idąc swoją drogą przez życie, Rodzice pomagają mi.
Dziś jestem tam, gdzie zaszło niewielu, ale to dzięki nim.
jesteśmy szczęśliwi, mimo chwil rozłąki i odległości
Mamy szczęśliwy dom.

Przyjacielu i przyjaciółko. Moja dobrana siostro i bracie.
Jesteście wtedy, gdy nie ma nikogo.
Pamiętacie? Kiedyś Was porzuciłem, a Wy czekaliście.
Jesteście wierni, a ja się odwróciłem i poszedłem głupi.
Lecz wróciłem, mądrzejszy i zraniony, pod Wasze skrzydła.
Przyjęliście mnie, choć Was olałem.
Powiedzieliście co zrobiłem, byłem sobą zażenowany.
Jednak się ode mnie nie odwróciliście, a byliście i jesteście dalej.
Dziś przepraszam i dziękuję, bo jesteście wielcy duchem i sercem
Staliście się częścią mojej rodziny.

I ta jedna osoba. Nieco niższa. Pięknookie żyjątko.
Sprawia, że gdy świat jest szary, nagle nabiera on barw
Jej usta i oczy wciąż się śmieją, a głowę przepełniają różnorakie,
Myśli i marzenia. Czasem, gdy patrzę na nią, nie wiem co myśleć.
Ktoś, kiedyś powiedział, że dusza podczas narodzin rozdziela się.
Na dwie połówki, a częścią sensu życia jest jej odszukanie. 
Teraz już wiem czym jest piękno i szczęście, bo odnalazłem je w nas.
Jak gdzieś pójdziesz, będę czekał i będę mógł marznąć,
Bo wiem, że przyjdzie dzień, w którym powrócisz i mnie przytulisz.
Przy Tobie poznałem czym smakuje miłość

Teraz stoję na szczycie własnego sukcesu i spoglądam w dół.
Obok mnie, ramie w ramie, Wy! Wszyscy coście byli przy mnie.
Będę przy Was, w akcie wdzięczności i solidarności.
Teraz wchodzę na długą i nieznaną drogę.
Mam wszystko czego do życia potrzebuję.
Chcę by przyszedł dzień, w którym będziecie dumni ze mnie.
Choć czasem , czasu może brakować, to dla Was nigdy nie zabraknie.
Dziś idę śmiało przed siebie, bo wiem, że gdy upadnę,
Wy mnie podniesiecie.
Wiem, że gdy nie znajdę miejsca dla siebie w otaczającym,
Mnie świecie, Wy mnie przyjmiecie.
Nie stracę nigdy tych wartości i nigdy nie stanę się bezdomnym.

wtorek, 6 maja 2014

Am I Wrong

    Jestem błędem? Urodziłem się zły czy błędny? Mam błąd? Może ten świat jest błędem? Może czas, w którym żyję jest błędny? Może te błędy są moją winą? Czy Ty jesteś błędem?

    Czy to źle, że robię coś innego niż wszyscy? Czy to źle, że chcę pomóc innym? Czy popełniam błąd tylko dlatego, że chcę być inny niż wszystko? Czy jestem jednym wielkim błędem? Czy może to świat jest błędem, albo tylko ja go tak postrzegam.
    Od zawsze śniłem o wielkości, o niejednostkowości, o wyjątkowości, o istnieniu poza marginesem czy nie dawaniu się napierającemu nurtowi w przekonaniu, że zajdę tam gdzie nie był jeszcze nikt wcześniej, że osiągnę to, o czym nikt choćby nie śnił. Chcę po prostu iść swoją drogą. A świat?
    A światem rządzi chwila... Chwilowe mody, trendy, technologie. Nie ma niczego stałego, wszystko wciąż się zmienia i nie ma nic na stałe, a świat pędzi nieubłaganie. Dzisiaj każdy chce być modny, chce być "na topie", szmery, bajery i inne takie pierdoły są tylko na chwilę. Jesteś dzisiaj modny/a? Ciesz się, bo jutro już staniesz się zatęchłym skrawkiem wczorajszego dnia.
    Zatrważające jest patrzenie na ludzi, którzy sięgają po chwilowe dobro, bo kosztuje to ich najmniejszą ilość wysiłku. Sny i marzenia, do których spełnienia droga jest długa, są porzucane przez ludzi, ze względu na czas, który trzeba poświęcić na przejście tej drogi. A to szczęście nagle znika. Nowe buty, które jeszcze wczoraj cieszyły, dzisiaj stały się niemodne i zaczęły zawadzać. A przecież kluczem do szczęścia są własne marzenia, cele i pragnienia.
    Teraz już wiecie dlaczego chcę żyć poza schematem, idąc sobie marginesem, daleko od tych chwilowych dóbr czy uśmiechów. Jeśli jestem przez to błędem - okej spoko, mogę tak dalej żyć. Ale dzięki temu osiągnę prawdziwe szczęście, które w moim sercu pozostanie na zawsze, a nie tylko na chwilę...

niedziela, 4 maja 2014

Idziesz ze mną?

- Idziesz ze mną?
- Dokąd?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz ?
- Normalnie.
- To jaki w tym cel?
- Wolę iść gdziekolwiek, byle by nie stać w miejscu.

    Osobiście jestem zdania, że zawsze lepiej iść "donikąd" niż stać w miejscu i nic nie robić czekając na przysłowiowe zbawienie. Patrząc na dzisiejszą młodzież, której częścią dalej jestem, czuję przeszywający na wylot mnie strach. Chęć życia, chęć poznania świata, ciekawość, miłość do otaczającego świata, czy rzeczywistości, a nawet umiejętność marzenia - ginie wśród nas!
    Odpowiedzcie mi: dlaczego tak się dzieje? Dlaczego leniwość, bezmyślność i głupota staje się normą? Większość woli nie robić nic, narzekać, że im to nic nie wychodzi i dalej z tym żyć. Co tu do cholery się dzieje? Czas młodości, w którym możemy się bawić, w którym jesteśmy wolni, który za chwile minie... No właśnie, za chwilę minie... Zegary tykają nieustannie, wskazówki suną po cyferblacie, pokazując mijające chwile naszego życia. I niestety większość woli wpatrywać się w ten zegar, a ta (jak ja to nazywam) normalna mniejszość, chce zagłuszyć tykanie, życiem, marzeniami, celami i zabawą.
    Dlatego wolę iść donikąd, bo może coś ciekawego mnie spotka? A może natrafię na problem, z którym będę musiał się zmierzyć? Może stanę się silniejszy dzięki niemu? Może spotkam prawdziwe szczęście? Może dojdę do spełnienia swoich marzeń? - Kto wie, ale by się przekonać co będzie, trzeba do tego "pójść", a nie stać w miejscu, marnotrawiąc czas, którego często na samo życie brak...
     Boicie się żyć, nie robiąc tego tak naprawdę nigdy wcześniej, a czas Waszego życia mija.... A czy Wy chcecie coś z tym zrobić?

niedziela, 27 kwietnia 2014

Dzisiaj.

"Dzisiaj jest jutrem, o które martwiłeś się wczoraj"
                                                       -John Tindsley


    Czy dzisiejszy dzień w stu procentach przypomina dzień, który sobie wczoraj wymarzyłeś? Czy to co zaplanowałeś na zrobienie wczoraj, dzisiaj zrobiłeś? Czy to co złego Cię spotkało, dzisiaj to pożegnałeś?
    Ciekawe pytania prawda? Nie wiem jak Was, ale mnie zaciągnęły do przewlekłej refleksji, ale w końcu przytaknąłem na każde pytanie. Ponieważ dziś jestem szczęśliwy, bo mam wszystko co jest mi do szczęścia potrzebne, nauczyłem sobie radzić z problemami, albo z nimi żyć - po prostu jest pięknie. Ale do tego wszystkiego dochodziłem tygodniami, miesiącami, a niektóre sprawy rozwiązywałem nawet latami i jestem z tego dzisiaj dumny.
    Na wstępie przytoczyłem cytat John'a Tindley'a, nie bez powodu i tak samo nie zadałem Wam tyle pytań. Wiele osób chcę być szczęśliwymi, wiele osób marzy o własnej wielkości, i świetnie, ale co z tego jeśli nie robią nic, jeśli w ogóle nie posuwają się naprzód, by do tego dojść. Za każdym razem wysłuchuję przeróżnych wymówek, jednych lepszych, drugich gorszych, ale za każdym razem słyszę taką sztuczną wiarę takich osób w te słowa.
    Jeśli chcecie być szczęśliwi - bądźcie, jeśli chcecie coś osiągnąć - idźcie po to, jeśli myślicie, że wasza wymówka jest odpowiednia - porzućcie tę złudę. Jeśli potrzebujecie na to idealnej chwili - wybierzcie zwykłą i sprawcie by stała się idealna.
    Widzicie jakie to proste? Nie wymagam wiele, nie wymagam byście ściągnęli mi gwiazdkę z nieba. Tylko proszę o coś, co Wam być może pomoże, co może sprawi, że na Waszych ustach pojawi się uśmiech, albo chociaż przemyślicie te słowa.
    Po prostu nie czekajcie na nic, ani na nikogo, jeśli czegoś chcecie, to wyruszcie po to, a już za Wami będzie najgorszy moment. Nie rozmyślajcie czy wybraliście słusznie, czy nie, jeśli wyruszycie i dojdziecie do miejsca, o którym myśleliście, wtedy zapytajcie siebie, czy Wam to odpowiada, jeśli jednak tak się nie stanie, zmieńcie kurs i idźcie tam!

środa, 23 kwietnia 2014

Bądź fenomenalny.

    Miałem piękny sen. Sen, który mam nadzieję nigdy się nie powtórzy. Sen, o którym marzą miliony. Sen, który pokazał mi jak wielkim mogę być ja i Ty. Sen, w którym o wielkości człowieka stanowi jego psychika, serce, ciało i umysł - te cztery rzeczy są najważniejsze. Sen, który zapewne nigdy się nie powtórzy. A może kiedyś stanie się rzeczywistością.
    Czemu nie chcę by się powtórzyły? By nie kusiły. Plany i obrazy wielkości zapamiętałem, całą drogę też, wszystko już wiem, lecz teraz tylko zostało mi dojście do potęgi, swojej własnej potęgi. Jednak nie można pędzić po tej drodze. Niestety do wielkości i potęgi, dochodzi się małymi kroczkami, bardzo powolnymi, ale czy gdzieś nam się śpieszy? Aby osiągnąć wielkość wszystkie 4 rzeczy musimy nieść w sobie: czy to w sercu, czy głowie. Im dalej zajdziemy tym cięższe problemy napotkamy na swojej drodze, ale dzięki nim nasza siła będzie rosnąć. Powoli będziemy stawali się silniejsi. Każdy z nas!!! Choć każdy rozwija się inaczej: jedni szybciej, drudzy wolniej, ale to nie jest ważne! Nie patrz na brata, nie patrz na znajomego, nie patrz na wroga, może i szybciej, ale to nie jest ważne. Ważne jest to byś Ty mimo wszystko się nie zatrzymywał i krok po kroczku dalej dążył do własnej potęgi.
    I idźmy po to! I pragnijmy tego jak niczego innego bardziej. Dążmy do tego upragnionego, wyśnionego celu! Róbmy wszystko co w naszej mocy, by to zdobyć własnymi siłami, bo tylko to tak naprawdę przyniesie nam szczęście.
                      IM CIĘŻSZA JEST WALKA TYM WSPANIALSZE ZWYCIĘSTWO.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Dziewczyno!

"Dziewczyno jak wino uderzasz do głowy, aniele tak wiele dla Ciebie bym zrobił"
    Hmmm….Od razu melodia piosenki "Aniele" wykonanego przez Mezo, lecz nie dzisiaj o tym  Chciałbym Wam dzisiaj opowiedzieć o czymś co mnie przeraża, zatrważa, szokuje i denerwuje (oczywiście jest to moja opinia). Chodzi o podejście dziewczyn (przeważnie nastolatek) do swojej wagi i figury.
    W dzisiejszych czasach modne jest bycie szczupłym (UWAGA!: nie chudym), posiadanie ładnej sylwetki stało się najważniejszą rzeczą, którą trzeba posiadać. Wszystko pięknie, ładnie, kolorowo, jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Każda dziewczyna ćwiczy, odchudza się, bierze jakieś witaminy czy coś w tym rodzaju, i świetnie! Lecz granica dzieląca normalność od grubej przesady jest bardzo cienka i łatwo ją przekroczyć.
     W moim otoczeniu są znajome, które potrafią łykać tabletki "usuwające" uczucie głodu, czy hamujące apetyt. Ilość przyjmowanego pokarmu jest nieproporcjonalna do ilości stosowanych ćwiczeń na siłowni/fitness. A mimo to ślepo brną do "pięknej" sylwetki. Nasuwa się pytanie- po co? Jaki w tym sens, skoro tej sylwetki nie ma? Ilość zakompleksionych dziewczyn w dzisiejszych czasach jest ogromna, bo każda uważa, że może być jeszcze chudsza. Często nawet nie patrzą na to jak wyglądają, patrząc tylko na swoją wagę. Wyobraźmy sobie tę piękną, szczupłą dziewczynę, która świetnie wygląda, a mimo wszystko ilość kilogramów pokazywanych na wadze jest według niej za duża i po dłuższym czasie głodzenia się i robienia ćwiczeń, osiąga wagę, która ją zadowala, lecz wygląda teraz jak kupa kości przybranych w ludzką skórę (niestety miałem kontakt z takimi dziewczynami).
    Może mówię to w oburzający sposób, może w dość arogancki, ale niestety taka jest rzeczywistość... Żyjemy w świecie skrajności, a takie incydenty, głodzenia, "przeginania" z ilością ćwiczeń, niestety są na porządku dziennym.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Podaj dalej!

Przyjmij, zatrzymaj i podaj dalej - trochę miłości.
    Widzisz leżącego? Podaj mu rękę. Twojej znajomej coś wypadło? Podaj Jej to. Widzisz smutnego człowieka? Usiądź koło niego. Pokaż innym, że umiesz podzielić się odrobiną swojej miłości, a inni zrobią to samo.
    Dziś spoglądam na znajomych, na ludzi między którymi mieszkam i jestem na co dzień i to co widzę, sprawia, że ogarnia mnie smutek. "Dlaczego?" - zapewne pytacie. A ja Wam odpowiem: "Bo miłość ginie w społeczeństwie!" Coraz rzadziej spotykam empatię i kulturę wobec drugiej człowieka.
    "Kochaj bliźniego swojego, jak siebie samego", po tych słowach wyobraźmy sobie: jak bardzo nasz świat, by się zmienił, ile razy przyjemniejszy by był.
    Ty pomożesz komuś, ten ktoś jeszcze innej osobie i tak ten "łańcuszek" będzie się powoli wydłużał, a gdy przyjdzie czas i potrzeba, to miłość, którą dałeś/łaś od siebie wróci do Ciebie i to ktoś pomoże Tobie. Nie każdy ma wpływ na grupę, ale każdy ma mały wpływ na drugiego pojedynczego człowieka i to wystarczy, by już coś zmienić w czyimś życiu .
    A co! Niech się śmieją! Niech dokuczają! Ale jeśli ja pomagam innym, to wiem, że robię coś dobrego. Nie muszę usłyszeć "dziękuję", ani żądnych innych, bo wiem, że zrobiłem coś dobrego dla drugiego człowieka, a kto wie, czy nie byłem pierwszym tym ogniwem "łańcuszka" i kiedyś to do mnie wróci? Może, ale nie mogę tego oczekiwać, czy wymagać.

Nie ważne kim jesteś, gdzie jesteś, ani co robisz: zrób coś dla kogoś innego, a dobro wróci....

poniedziałek, 31 marca 2014

Z pamiętnika zakochanego.



Środa 26 marca 2014r.

         Dzień jak co dzień, pobudka, prysznic, śniadanie, pakowanie plecaka i wyjście do szkoły. Nic nie wskazywałoby na to, że ten dzień będzie się wyróżniać czymś więcej od poprzednich.
          W sercu od kilku tygodni mieszka pewna dziewczyna, trochę niższa ode mnie, ale mi to nie przeszkadza, bo wygląda uroczo. Jej oczy ciągle się śmieją, usta ciągle mówią, a jej koloru włosów ciągle nie odgadłem. Tyle nas łączy, tyle mamy wspólnych tematów, tyle wspólnych pasji, a jednak dzieli nas odległość.
          Wczoraj była u mnie w domu i czułem się przy niej mimo wszystko swobodnie, rozmowa kleiła się, tematów nie brakowało i wiem, że gdy muszę coś zrobić w domu, nie muszę się martwić o to, że będzie zła, "no bo przecież mogłem zrobić to wcześniej". Jednak po godzinie wyszła, bo Tata po nią przyjechał. Pożegnaliśmy się przy drzwiach, za progiem pomachała ostatni raz i zamknąłem drzwi.
         Od tamtego czasu jej nie widziałem. Telefon milczy, sms’y które przychodzą zawsze odbieram z nadzieją, że to Ona, ale zawsze rozczarowuję się. „Nadzieja matką głupich”, a ja dalej się nie nauczyłem.
          Chwilę potem rozległ się dzwonek mojego telefonu. Tak! To Ona! Dzwoni do mnie! Odebrałem, i jak czekolada rozpływa się w słońcu, tak ja rozpływam się przy dźwiękach jej głosu. Powiedziała „cześć”, spytała co u mnie, zapytała o zadania domowe, pozdrowiła i się rozłączyła, a ja znów zostałem sam.
         Sam na sam ze swoimi myślami, które szaleją wokół niej, z zagubionym sercem, które chciałbym jej dać, ale Ona nic nie wie. Żyje nieświadoma tego, co ja przeżywam i co w moim sercu się dzieje. Tyle razy chciałem jej powiedzieć „ moje serce bije dla Ciebie”, lecz nieśmiałość zamyka mi usta.
         Tyle dzisiaj się stało, tyle dobra moje serce doznało. A co będzie jutro? Sam nie wiem, ale niech się dzieje co chce, bo i tak nie powiem jej „Kocham Cię”.

Chciałem tylko delikatnie nadmienić, że jest to moja praca konkursowa, którą chciałbym się z Wami podzielić i poznać Wasze zdanie na jej temat.

wtorek, 25 marca 2014

Rasizm


     „Wolność jednego człowieka, kończy się na wolności drugiego” -Alexis de Tocqueville

    Rasizm, czym tak właściwie jest? Czy da się to zauważyć, czy da się to odczuć, 
czy jest częścią naszego życia – te i wiele więcej pytań, zapewne rodzi się w Waszych głowach na samą myśl o nim. Rasizm to nie jest tylko obrażanie drugiego człowieka, 
to nie jest też tylko poniżanie innych. Jest to wyrządzanie krzywdy, krzywdy, którą druga osoba, choć może nie pokaże, to bardzo ją przeżyje. Poniżanie, wyśmiewanie, obrażanie i tym podobne, ludzi którzy nie są w swoim otoczeniu tylko ich przybije jeszcze bardziej, a przecież po to przyjechali do tego kraju, bo chcieli żyć lepiej 
i godniej, bo chcieli uciec od zła, które być może akurat rozwinęło się w ich państwie.
      Każdy chce żyć godnie, chce mieć dzieci, rodzinę, ciepły i dom oraz chce się czuć bezpiecznie. A teraz wyobraźmy sobie, co czuje załóżmy taka uczennica gimnazjum, która ze względu na czarny kolor skóry, jest ciągle poniżana, wyśmiewana, prześladowana. Tej krzywdy nie widać i nie zawsze ją będzie widać, ta krzywda siedzi w Niej. Znęcanie psychiczne wyrządza tyle samo (jak nie więcej) bólu, co rany fizyczne.
     To był tylko przykład rasizmu stosowanego na reprezentantce innego koloru skóry. Ale rasizm nie kończy się tylko na tym. Pewnym typem rasizmu kierujemy się również w tak bliskim otoczeniu jakim jest szkoła. Ilu z nas choć raz wyśmiał się z kolegi czy koleżanki, bo ma trądzik, ma nadwagę, bo jest słaby, czy nie umie jakieś tam rzeczy – „Kto jest z Was bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”.
     Nie trzeba kochać każdego, ale każdego trzeba szanować i zapamiętajmy, że to co my mówimy innym ma znaczenie.