niedziela, 29 września 2013

Ważne.

    Na wszystko się czeka, dłużej-krócej, mniej lub bardziej niecierpliwie, a im ważniejsze tym większe zniecierpliwienie. Często słyszymy "jak się spotkamy to Ci powiem" "musimy porozmawiać" itd. domyślamy się, że to będzie coś ważnego. Zaczynamy tym żyć, rozmyślamy, konwertujemy i szukamy odpowiedzi szybciej niż chce tego druga osoba. Marzymy o tym co ona może nam powiedzieć, ale co to nam da gdy dowiemy się przed czasem. Staje się to dla nas tak ważne, że zapominamy o wszystkim innym i żyjemy tylko tym. To ma swego rodzaju magię. Bo to magia tkwi w tajemnicy, nie wiemy co powie nam druga osoba nie wiemy co odkryjemy i strasznie nas to kręci. Lecz nie zdajemy sobie sprawy z tego, że gdy odgadniemy ją przedwcześnie czar pryśnie a wraz z tym urok tych słów czy czynów.
    Czekanie jest ciężką sztuką i nie wszyscy potrafią czekać, szczególnie w miłości. Zakochujemy się w kimś i zaczynamy z tą osobą od razu, nie znając się, nie znając wad i zalet. Nie potrafimy poczekać, poznać i pomyśleć czy będzie nam dobrze z tą osobą, to jest najtrudniejsza sztuka, ale gdy ją opanujemy powstanie z niej coś najpiękniejszego. Ważne jest znać drugą osobę, ważne jest wiedzieć jaka jest, ważne jest ją znać "na wylot". Często na te najważniejsze słowa czy decyzje musimy długo czekać, a gdy je usłyszymy/zobaczymy nasza radość będzie nie do opisania.
     W związkach czekanie jest na porządku dziennym, aż wróci ze szkoły/pracy, zadzwoni do mnie, itd. itd.
Sam często się zastanawiam za ile będę mógł ja zobaczyć/usłyszeć się ze swoją dziewczyną, czy: kiedy będziemy mogli gdzieś wyjść razem na spacer. Zdarzyło mi się, że nerwy mi puściły i straciłem nadzieję na jakikolwiek kontakt z jej strony, ale pewnego razu do mojej głowy przyszło pewne porównanie. Choć może śmieszne, to lubię sobie w ten sposób to tłumaczyć:
jestem jak houston po zerwanym kontakcie z kosmonautą, czekający w nerwach na najważniejsze informacje.
     Możecie się śmiać i uważać to za głupie porównanie, ale to mnie podpiera na duchu, że ta "wiadomość" w końcu dojdzie. Trudno jest wierzyć w coś nie do końca pewnego. Na to "coś" (czymkolwiek to jest) ważnego czeka się najdłużej, a satysfakcja z doczekania tego będzie ogromna.

Zmieńmy coś!

    Szczerze mówiąc ten wpis jest bardzo związany z tym co przeżyłem, czułem i zmianą jaką przeszedłem po tym. Każdy ten kto żyje życiem, stale coś zmienia w nim, nie ważne kiedy, nie ważne w jaki sposób, zmiany są na porządku dziennym. Każdy chce kimś zostać, coś osiągnąć, prościej mówiąc, nasze życie polega na ciągłym dążeniu za czymś. Ale nie na tym to polega, większość z nas jest zainteresowana tylko własnymi sprawami.. Niewielu potrafi się zatrzymać- powiedzieć STOP, rozejrzeć się w okół i dostrzec to co go otacza. W jednym z poprzednich postów jak pamiętacie pisałem o docenianiu. No właśnie mało ludzi potrafić docenić to co ma, co powoduje, że jest się ślepym na innych
     W dzisiejszych czasach nie ma nic na stałe, uczucia i wartości zmieniają się z dnia na dzień "wczoraj był nowością, dzisiaj już zepsuty"- Jacek Mejer. To w nas jest siła, to w nas jest nadzieja na to, że stworzymy świat lepszym, mamy ogromny potencjał, tylko musimy się nauczyć go wykorzystywać. I prawdę mówiąc, patrzę na ten świat każdego dnia, doceniam jego piękno, ale to co ludzie z nim robią jest żenujące. Nie mówię o jakiś cudownych decyzjach czynach itd. ale ginie między ludźmi kultura, troska i szacunek. To straszne: ilu jest "dresików", którzy tylko patrzą komu by tu wp***olić, to straszne ile jest chamstwa w stosunku do drugiego człowieka, to straszne, że ludzie nie potrafią zachować choć odrobiny kultury. A my? Popatrzmy na nas, na siebie jesteśmy, jak marni jesteśmy, a najważniejsze to kim jesteśmy. Zastanówmy się ile razy powiedzieliśmy coś niepotrzebnie, ile razy mogliśmy zrobić coś dla drugiego człowieka co dla nas było błahostką.
     Ja. Choć trochę mi to zajęło, zrozumiałem, że od życia należy brać. Należy brać wszystko co można, ale trzeba zwrócić więcej. To nic skomplikowanego: jeśli ktoś nam pomaga, nie wstydźmy się jej przyjąć, lecz gdy On będzie potrzebował pomocy nie możemy się odwrócić, dajmy z siebie jak najwięcej dla tej osoby bo nam pomogła. Na tym polega branie i oddawanie, choć wielu jest nauczonych tylko brać i nic nie dawać w zamian. I na tym polega zmiana, zmieńmy się z małych chytrusków, którzy by tylko chcieli brać i zagarniać dla siebie wszystko co się da, na ludzi, którzy nie wstydzą się dać czegoś drugiej osobie, czy jej pomóc. Coś nam się stanie? Nie!


"[...]Miłość którą darzę życie bo
Jest piękne chociaż czasem daje w kość
Ale kocham, całym sercem [...]"

czwartek, 26 września 2013

Porównywanie.

     Każdy kto ma brata/siostrę, kuzyna/kuzynkę, był chociaż raz do Nich porównani. Zazwyczaj się zaczyna od: "czemu nie możesz być jak Twój brat", "On/Ona w Twoim wieku osiągnęli więcej", na początku zauważamy to, a później staje się to dla nas chlebem powszednim. Nie reagujemy na to bo przywykliśmy do tego, że jesteśmy gorsi od tej osoby. Ale są też Tacy, którzy nie przywykli do tego, każde takie słowo wykierowane w ich osobę, jest jak kula, która ich co raz mocniej "dobija", co powoduje, że ich poczucie wartości maleje do minimum. Nie wiem czy to akceptujecie, czy przez to płaczecie -nie wiem.
     Chodząc do szkół (podstawówka i gimnazjum) gdzie chodził mój starszy brat, spotykałem nauczycieli, którzy Go również uczyli. Często od Nich słyszałem: "Twój brat był super sportowcem", "Twój brat był dobrym uczniem, a czemu nie jesteś pod tym względem do niego podobny". Tego typu zwroty, dość często słyszałem, dotykały mnie mniej lub bardziej, ale jednak gdzieś to poczucie bycia gorszym we mnie siedziało.  
      Zastanawiałem się co robię źle, nie rozumiałem o co Im chodzi, nie rozumiałem co jest nie tak. Przyzwyczaiłem się, że nie byłem taki jak On, myślałem, że to coś negatywnego, ale myliłem się i to bardzo. Po kilku latach takiego porównywania mnie do Niego, zrozumiałem, że nigdy nie będę Nim, ani On mną. Zrozumiałem, że każdy jest inny, że jestem kimś zupełnie innym, choć jest mi bardzo bliski. Wtedy byłem dumny, dumny że nie jestem kimś, kim nigdy nie byłem, że jestem sobą i to jest najważniejsze. Teraz się cieszę, że nie ugiąłem się pod presją nauczycieli, by być jak mój brat.
    Każdy z nas jest inny, jest jedyny w swoim rodzaju, każdy się wyróżnia w jakiś sposób. Ty i Ty i każdy jest jak diament, piękny i jedyny w swoim rodzaju, nie do podrobienia. To jest najważniejsze, by być sobą i nie udawać przed kimś, tego kim sami nie jesteśmy.

Kocham swojego brata, a to że nie chce być nim nie oznacza, że uważam go za nie wiadomo kogo, po prostu chcę iść własną drogą.

poniedziałek, 23 września 2013

Problem.

Po względnie długiej przerwie, która nastąpiła z różnych względów, wracam z nowymi doświadczeniami przemyśleniami i tematami na mojego skromnego bloga. Zaczynamy :D

     W życiu każdego z nas, nie ważne ile mamy lat, nie ważne kim jesteśmy, zawsze na naszej drodze kiedyś pojawi się problem. Może Was to rozbawić, ale ilu z nas go nie raz miało i gdy ktoś pytał się co się stało, że jesteśmy tacy smutni, najczęstszą odpowiedzią jest "nic". Czemu go w sobie kryjemy, czemu nie powiemy otwarcie, że coś nas dręczy, zasmuca itd. Sam siebie często pytam: " Dlaczego nie powiedziałem co mnie gnębi, dlaczego sobie nie ulżyłem w ciężkim momencie". Odpowiedzi na to pytanie dalej w sobie nie odnalazłem, a tym bardziej nie mogę Wam nic poradzić.
     Zasiadamy w cichym zakątku gdzie jesteśmy tylko my i ta ciemna chmura wisząca nad nami, zastanawiamy się co z nią zrobić. Skoro nie mówimy najbliższym z czym mamy jakiś problem, nie możemy przecież od nich wymagać tego, że nam pomogą się z tym uporać czy cokolwiek doradzą. Tak! Musimy być świadomi tego, że ludzie nie umieją czytać w myślach i nie będą znać naszych uczuć dopóki o nich nie opowiemy. Ale czemu tak często, a zarazem trudno jest opowiedzieć nam o tym co czujemy i przez co przechodzimy? Dlaczego?
     Może dlatego, że boimy się reakcji osoby, której opowiemy co nas boli? Może wstydzimy się tego, że nasz problem jest prosty i każdy przez niego przeszedł bez przeszkód? Nie wiemy przez co przechodzili inni, nie wiemy jak ciężki jest dla innych nasz problem. Ale jeśli opowiemy o tym co nas dręczy drugiej osobie, to ona wysłucha nas nawet nie doradzając, też tak naprawdę nam pomoże. Nie chodzi o to by każdemu dawać "cudowne" rady, wypychać na górę, czasami największą pomocą jaką możemy udzielić to wysłuchanie tej osoby. Właśnie w tym momencie już jej pomożemy, właśnie tylko tym na pozór głupim słuchaniem. Ale czemu to już pomoże, skoro nic tak naprawdę szczególnego nie zrobiliśmy? Pokazaliśmy w ten sposób, że ta osoba nie jest nam obojętna, że zależy nam na niej, że chcemy by była szczęśliwa, ona to wie nawet gdy my do końca nie zdajemy sobie z tego sprawę. Wtedy nabiera siły do walki i pokonania tego problemu.

   Wystarczy tak niewiele, by zrobić tak dużo....
    

sobota, 14 września 2013

Wojna.

     Każdy ją rozpoczął, każdy ją toczy i nikt nie wie kiedy się skończy. Kiedy ją rozpętaliśmy, z kim walczymy i jaki to ma w ogóle sens jeśli nie widzimy końca. Nasza dusza od narodzin dzieli się na dwie strony: jasną i ciemną, ta wojna rozgrywa się w nas. I to my decydujemy, której ze strony pomożemy odnieść sukces. Nie możemy podjąć decyzji, którą stronę wybierzemy, to czas wskaże drogę, którą będziemy zmierzać. Ale skąd wiemy, że obieramy właściwy kurs, skoro ta wojna trwa co raz dłużej i co raz trudniej jest rozróżnić bohaterów od złoczyńców.
    Krocząc przez życie napotykamy na swej drodze sytuacje, w których te dwie strony mówią nam co mamy robić. Decyzja zależy od nas, którą podpowiedzią się pokierujemy i to właśnie wtedy nam pokazuje dokąd zmierzamy. Nie jest łatwo rozróżnić właściwe i niewłaściwe drogi szczególnie na początku, często będziemy popełniać błędy. To normalne, to że zgubiłem drogę to nie oznacza, że zbłądziłem, nikt nie jest idealny i każdy ma prawo do popełniania błędów bo to tak naprawdę na nich najwięcej się nauczymy.
    Wielu błądzi, wielu chce się odnaleźć, ale przez wpływ innych nie może tego zrobić. Co wtedy? Gdy Twoje otoczenie sprowadza Cię na złą drogę, a chcesz iść gdzie indziej. Zmieniamy siebie, otoczenie, decyzje itd. to pomaga nam wybrać między dobrem, a złem. Czas mija, a ta batalia w każdym z nas trwa i to z którą ze stron odniesiemy zwycięstwo zależy tylko od nas.
    

środa, 11 września 2013

Kłótnia.

     Nie wiele trzeba by do niej doszło, często tak naprawdę kłócimy się o błahostki, które nie są, aż tak znaczące. Swoją genezę mają w sprzecznych tematach, poglądach, czy przeżyciach, wymieniamy się zdaniami, podnosimy głos, zaczynamy się przekrzykiwać, aż w końcu dochodzi do nieprzyjemnej wymiany zdań. Ponoszą nas nerwy, mówimy dużo za dużo niepotrzebnych zdań, złośliwych zwrotów, nie dajemy sobie dojść do słowa. Ale po co, dlaczego decydujemy się na takie zaostrzenie rozmowy? Czy to rzeczywiście jest to, aż tak potrzebne jak się wydaje?
     Używamy słów, których sami osobiście nie chcielibyśmy usłyszeć, przytaczamy momenty, których powrotu nigdy więcej byśmy nie chcieli. Dogadujemy sobie wzajemnie myśląc, że to przekona drugą osobę do naszej racji tylko dlatego, że ją powyzywamy. Tracimy często rozum wpadamy w pewnego typu amok słowny, gdzie potok "k*rw" itp. przybiera z każdą sekundą na sile. W końcu coś w nas pęka odwracamy się na pięcie, zamykamy siew swoim pokoju i przeżywamy to dalej czując wszystkie słowa, które były skierowane w nas jak pociski z pistoletu.
     Uspokajamy się, myślimy nad tym co przed chwilą powiedzieliśmy, zdajemy sobie sprawę, jak ostrych słów użyliśmy, dochodzimy do tego jak bardzo zraniliśmy drugą osobę, tylko dlatego, że nie jesteśmy jednomyślni w jakiejś sprawie. Pytamy samych siebie: po co to zrobiłem/am? po co tyle mówiłem/am? dlaczego to powiedziałem/am. Ale co wtedy, gdy już będziemy wiedzieli gdzie popełniliśmy błąd, gdzie przesadziliśmy i w jaki sposób mogliśmy tę osobę urazić? Jeśli chcemy wykazać się, że mamy szacunek do drugiej osoby rozumiemy co powiedzieliśmy ,bez względu na to jak bardzo nas tamta osoba uraziła powinniśmy wyciągnąć pierwsi rękę, pójść i najnormalniej w świecie przeprosić. Takie przeprosiny wymagają od nas wiele, ale trzeba wiedzieć za co się przeprasza, powiedzieć to tej osobie, albo zatrzymać to dla siebie, z zachowaniem dobrej intencji.
     Ale czy nie dałoby się porozmawiać na spokojnie, wytłumaczyć rozpatrzyć poszczególne kwestie i dojść do porozumienia? Nie byłoby łatwiej? Pewnie, że by było, ale wymaga to od nas kilkukrotnie większego uspokojenia, trzymania nerwów na wodzy. Niestety nie jest to tak łatwo opanować, ale lepiej zacząć i się starać niż w ogóle porzucić chęć zmiany.
      Nauczmy się umiejętności przyznawania się do błędów, nauczmy się jednej z ważniejszych cech w życiu- pokory. Nie możemy pozwolić, byśmy byli tylko sami dla siebie, liczmy się z tym co czuje  druga osoba, stawmy się w sytuacji tej osoby.
    Wiele możemy zmienić, ale najważniejsze to zmienić siebie na lepsze!

poniedziałek, 9 września 2013

Niepewność.

    Wszyscy kiedyś poczuliśmy jej smak, ale skąd ona się bierze, w jakim momencie się rodzi i gdzie nabiera siły. Spotykamy na swojej drodze wiele osób, wiele nam mówią, obiecują, jedni dotrzymują danych słów inni nie do końca. "Umawiamy" się na czasami błahe , mogłoby się wydawać ,"układy" typu: "zadzwoń jak będziesz miał/a czas", "zadzwonię później" i tego typu zwroty. Wydaje się to proste i bez znaczenia dla nas, ale tak naprawdę właśnie te małe "umowy" między nami a drugą osobą, są podstawą do pewności uczuć, zaufania itd. Nie obawiamy się wtedy, że ktoś nas odrzuci jak zadzwonimy, nie oleje nas w kłopotach.
    Czekamy na spełnienie tych obietnic, jesteśmy wytrwali, wierząc, że druga osoba o nas pamięta i dotrzyma słowa. Ale właśnie w tym czasie rodzi się tytułowa niepewność. Gdy coś się stanie, czy po prostu będziemy chcieli usłyszeć głos drugiej osoby, będziemy się krępować przed zwróceniem się do tej osoby. Bo nie wiemy czy będziemy się narzucać czy nie, czy poświęci nam parę sekund, czy nawet nie odbierze.To wszystko sprowadza nas do przemyśleń nad tym czy zależy drugiej osobie na nas, czy jesteśmy ważni dla niej tak jak się zarzeka.
    Zapominamy, że słowa tylko spisują tę "umowę", ale wywiązaniem się z niej nie są kolejne słowa, są nimi czyny. To czyny wobec nas pokazują nam ile jesteśmy dla niej warci, jak bardzo się o nas stara. Czekamy, wierzymy w to, że przyjdzie czas, w którym spełni się dana obietnica. Sprawi że zaufamy tej osobie, a niepewność porzucimy w kąt. Nie jest to proste, ani łatwe, mówi się że to tylko kwestia czasu i tu trzeba być cierpliwym, ponieważ czas i tak upłynie, a my dostaniemy coś pięknego, zwanego przyjaźnią, bądź nawet bycie z tą osobą.

piątek, 6 września 2013

Życie.

    W życiu każdego z Nas przychodzi moment w którym zatrzymujemy się, rozglądamy i zaczynamy się zastanawiać gdzie jesteśmy, kim jesteśmy, dokąd idziemy i dlaczego. Życie to tak naprawdę test, w młodości uczymy się, dorosłość sprawdza nasze umiejętności, a starość daje nam odpoczynek po zdanym egzaminie.
Są momenty łatwe, trudne, chwile podniosłe i chwile z których ledwo się podnosimy, ale to tylko Nas przygotowuje na przyszłość.
    Niektórzy z Nas początki mają trudne, inni mają trudności później, inni ciężko pracują w początkach by później było im łatwiej. To nieprawda mówiąc: "A ja to nie mam po co się starać i tak niczego w życiu nie osiągnę" i tego typu powiedzonka. To nie prawda, że nie macie wyboru w życiu, to nie prawda, że z góry już jest założone, że będziecie otyli, to wszystko nieprawda. Ale dlaczego? Bo to wasze życie! Bo to Wy jesteście panami swojego losu, to tylko i wyłącznie od Was zależy co osiągniecie w życiu i kim będziecie, jeśli wystarczająco się będziecie starać i dążyć do tego.
    Niektórzy traktują życie jako kare boską, a inni jako coś najpiękniejszego. Nie ważne jak ciężko Wam będzie, nie ważne ile porażek poniesiecie. Doceńmy ten cud zwany życiem, bo zawsze może być gorzej, ale może też i być zawsze lepiej. To zależy tylko od Nas w którą stronę pójdziemy, czy tą lepszą czy gorszą.
    Kocham życie, kocham je takie jakie jest, nawet gdy zdarzają się przeszkody ciężkie do pokonania. Wiem, że one sprawią mnie silniejszym, a nawet gdy mi się nie uda od razu jej pokonać, wycofam się i powrócę silniejszy. 

środa, 4 września 2013

Narkotyki.

    Wielu ludzi po nie sięga, biorą, zażywają, myśląc, że dzięki nim staną się szczęśliwi. Jedni zaczynają z ciekawości inni, że to uszczęśliwia, a inni biorą bo muszą. Dają nam chwilę radości, zapomnienia, sprawiają, że świat jest dla Nas różowy, że nie ma żadnego problemu. Jedni uzasadniają branie ich tym, że to fajny odlot, że takie błogie uczucie, a nawet raz spotkałem się z komentarzem, że biorą to, by poczuć się jak swój idol, który ćpa.
     Ale nic nie trwa wiecznie, skutki tych narkotyków szybko mijają, trzeźwiejemy i wydaje się nam, że świat teraz jest już w ogóle do niczego. Co sprawia, że chcemy się cofnąć jak najszybciej do tego stanu, biorą więcej,by trwało to dłużej i odczucia były mocniejsze. I w pewnym momencie przekraczają granicę, która dzieliła ich z formy zabawy, do prawdziwego uzależnienia.
    Ilu ludzi uzależniło się od nich, ilu ludzi płacze przy zażyciu, ponieważ biorą, bo muszą, a nie chcą, nie robią tego z własnej woli. Pozwalamy na to patrząc, akceptujemy przechodząc obok, ilu ludzi jeszcze musi umrzeć z przedawkowania, byśmy w końcu zrozumieli, że do niczego dobrego to nie doprowadzi. Ile jeszcze?
    Powiem Wam ile, tyle, ile jest potrzebne do tego byśmy nauczyli się nieść pomoc. Nie bójmy się, spytać dlaczego to robią, bo pewnie nie znają na to pytanie odpowiedzi. Wiecie czemu nigdy nie spróbuję, tak zwanej trawki, czy innych, bo wiem, że zniszczę sobie tym życie. Ale bez bicia i z podniesiona głową przyznaję się, że jestem uzależniony, a moim uzależnieniem jest muzyka. Muzyka oddaje to co czuję, dzięki niej potrafię znaleźć w sobie siłę do walki, lub słuchając pewnych piosenek wprowadzić się pewien nastrój. Kocham się wyrażać przez muzykę, bo czasami same słowa nie wystarczą.
    Wiele osób potrzebuje pomocy w tym temacie, wiele osób chce wyjść z tego nałogu, ale on go wciąga jeszcze bardziej. Nie bójmy się rozmawiać na ten temat, niech ten temat przestanie być Tabu. Porzućmy stereotypy, że tym brzydko zwanym "ćpunom", należy się śmierć, za to co robili. Każdy popełnia błędy, jeśli Oni zrozumieli że owy popełnili, postarajmy się im pomóc.
  

poniedziałek, 2 września 2013

Wpływ.

    Długo się zbierałem, by poruszyć ten temat, jest on między innymi o tym jak Wy wpływacie na grupę, albo jak grupa wpływa na Was. Chciałbym się Was spytać i odpowiedzcie sobie na to pytanie sami: Ile razy Wy wpłynęliście na innych, a ile razy inni na Was. Te wpływy, są różne i często zależą od sytuacji, w których się znajdujemy, ale w większości przypadków to My ulegniemy innym. W poprzednich postach, mówiłem o pomaganiu innym, o radzeniu sobie w różnych sytuacjach i objęciu dobrej drogi. Ale niestety dzięki grupom, które Nas otaczają czy do których należymy, ściągają Nas na niewłaściwy tor. Ile razy ulegliście, ile razy się poddaliście w kłótni o coś, tylko dla tego że było ich więcej, albo dlatego, że nie chcieliście ich stracić.         
      W życiu nauczyłem się jednego: trzeba być silnym nie ważne w jakiej sytuacji się jest. Zawsze staram się wpłynąć na innych w pozytywny sposób, czy to uśmiechem czy  to drobnym gestem. Chcę sprawić by ludzie dążyli za mną, a nie ja za nimi, pokazuję wam, że tak niewiele trzeba by komuś odmienić życie, czy poprawić dzień. Chcę byście i Wy tak myśleli, pomaganie jest cudowną rzeczą, chcę by o tym wiedziało jak najwięcej osób, że nie trzeba wiele. Nie chcę byście robili to samo co ja, wyobrażacie sobie takie 1500 tysiąca postów o tym samym co ja piszę, trochę dziwnie by było nieprawdaż? Ale chcę byście Wy sami zaczęli pomagać, bo gdy wy zaczniecie inni też będą chcieli.

W odpowiedzi na pytanie czego w życiu pragnę najbardziej, o to odpowiedź:
   Marzę o tym by ludzie nie wstydzili się pomagać, marzę o tym by każdy chciał pomagać.