poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wakacje!

    
"Wakacje - czas rozciągający się zazwyczaj od wesołego końca roku szkolnego do jego smutnego, nowego początku. Zwykle dobiegają końca szybciej, niż się zaczęły. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewne chciało dać uczniom czas, by mogli mieć chwilę na wyleczenie się z zadaniofobii, sprawdzianofobii i dzwonkofobii, nie wspominając już o naukofobii.".- Nonsopedia
    Wakacje to też wakacyjne przygody, pierwsze pocałunki, zachody słońca, długie spacery i albo czas na odnalezienie drugiej połówki albo czas spędzany z nią (mowa o kochasiach, którzy wyrwali już dziewczynę przed okresem wakacyjnym).
    Jedni ten czas jednak spędzą w domu, przed komputerem, wegetując niczym purchawki na wiosnę - ja jestem tymczasowym przykładem tego zjawiska pisząc ten wpis dla Was ;), a  inni nawet wyjdą na śmiercionośne boisko szkolne by pograć z kumplami w potocznie zwaną "nogę".
    Mnogość możliwości do spędzenia wakacji jest nieskończona, ale w tym wszystkim nie możemy zapomnieć o nas i naszym bezpieczeństwie... Niestrzeżone kąpieliska, ryzykowne skoki do wody "na główkę", przesadzanie z używkami*, popisy przed znajomymi, zapuszczanie się w miejsca, w które nie powinno się nawet chodzić i wiele więcej.
    Pamiętajcie! Wakacje to przede wszystkim czas wypoczynku i zabawy. Póki mamy czas - bawmy się, spędzajmy ten czas jak my chcemy, no bo to nasz czas!!!

czwartek, 26 czerwca 2014

Na chwilę... Zwolnijmy...

    Na chwilę...
    Na chwilę zatrzymajmy się, zostawmy wszystko, usiądźmy, przyjrzyjmy się wszystkiemu, przemyślmy i dajmy sobie chwilę oddechu. Zwolnij!
    Życie pędzi, czas leci, my biegniemy przez życie i mijamy nie dostrzegane przez nas sprawy, rzeczy i momenty nie odwracalnie. Ale dlaczego tak wszystko pędzi? Bo sekunda jest krótka? Bo godzina jest chwilą. Bo dzień jest zlepkiem chwil? Bo rok długi mija w mgnieniu oka? Nie!!!
    Bo to my żyjemy z dnia na dzień, pędząc przed siebie do swoich celów, obowiązków, ale też i gonimy za ludźmi, trendami, drobnostkami, które każdy ma i my też chcemy mieć. I jeśli chcemy zacząć dostrzegać więcej musimy zwolnić! Ale dlaczego skoro wszyscy tak pędzą?
    Odpowiem na to pytanie następnym pytaniem: czy Ty chłopaku, który jesteś światem dla swojej dziewczyny pamiętasz jej kolor oczu, a jeśli tak to kiedy w nie ostatnio spojrzałeś? A czy Ty kochająca dziewczyno pamiętasz rytm bicia serca swojego chłopaka? A czy Wy oboje, pamiętacie pierwszy wspólny spacer? Czy ktoś z osób, która właśnie czyta ten wpis pamięta moment, w którym poszliście sami na spacer uciekając od tego całego zgiełku i mieliście chwilę na otwarcie oczu i zobaczenia tego czego nie zauważyliście, albo przemyślenia tego, o czym nigdy nie myśleliście?
    Takie chwile, choć prostolinijne, są chwilami, które w przenośni trwają wieczność. Sekunda w końcu nabiera swojego "wydźwięku", a godzina nie jest już tylko chwilą, a staje się zbiorem dokładnie 3600 sekund.
    Dzięki takim "ucieczkom" możemy dostrzec to co wcześniej nam umykało, możemy usłyszeć czyjś głos, który nas poprowadzi, gdy się zgubimy, albo usłyszymy własne serce i to co nam ono podpowiada.

niedziela, 22 czerwca 2014

Pier*ol to!

    Wielu ludzi stwarza sobie bezpieczne życie: nie wychodzi z domu, ogląda telewizje, nie robi nic ciekawego, tylko wdaje się w taką codzienną monotonie - po prostu to życie przeżywa, niż nim żyć!
    Spójrzmy, na teraz żonatych mężczyzn: Ci, którzy poznali swoją żonę czekając na autobus, powiedzieli sobie "pier*ol to!", by zrobić coś na co normalnie sobie by nie pozwolili. Ich przyszła żona mogła być nie zainteresowana nową znajomością, a tym bardziej związkiem  - Ci mężczyźni o tym wiedzieli, ale powiedzieli sobie "pier*ol to!" i zrobili coś wykraczającego poza ich normę... I zyskali skarb jakim jest serce tej kobiety.
    To jest pewne ryzyko, życie na krawędzi: można wygrać i przegrać wszystko.
    Można sobie też powiedzieć "pier*ol to!" i jadąc 160 km/h stracić kontrolę nad autem i stracić życie, owijając się wokół drzewa, które rosło przy drodze.
    Jak widać: żyjąc na krawędzi, można zarówno stracić i zyskać, tylko od nas zależy co wybierzemy (to pozostawiam Wam, ponieważ temat zdrowego rozsądku, jest bardzo rozległy i często przez wielu nie pojęty...).
    Ilu muzyków, artystów, sportowców, alpinistów, właścicieli wielkich koncernów przebrnęło, przez różne komentarze i problemy, a mimo to wciąż podnosili poprzeczkę ze słowami "pier*ol to!" i nie zważali na to wszystko, a wciąż brnęli do przodu, by sięgnąć swoich marzeń. I co? No pytam się Was! I co? I im się udało, bo nie patrzyli na te wszystkie niedogodności, tylko szli dalej robiąc coś na co większość z nas nie miałaby odwagi! A dziś patrzycie na te osoby, wzdychacie cicho do swoich planów i marzeń i życzycie sobie, żeby Wam też się tak udało.
    Jeśli chcecie by Wam się udało, to stańcie na krawędzi, na tej cieniutkiej linii i podejmijcie decyzję: czy rzucicie się w wielką niewiadomą robiąc coś innego niż dotychczas, czy wycofacie się oddalając się od swoich planów i marzeń.
    Dziś mogę Wam powiedzieć tylko tyle, że jestem ryzykantem... Choć może to dla wielu nierozważne, to więcej robię i działam, niż siedzę w miejscu zastanawiając się czy mi się uda czy nie, bo PIER*OLĘ TO!

piątek, 20 czerwca 2014

Troskliwa kłótnia

    A teraz zamknij usta, tak by jedynym dźwiękiem wydobywającym się z nich była cisza, zamknij oczy, tak by jedyny co widzisz była ciemność, otwórz serce i rozum, tak by zrozumieć i zostawić w sobie jak najwięcej.
    Troskliwa kłótnia - troska z kłótnią na pierwszy rzut oka nie mogą iść w parze, a jednak!
    Taką ironię przeżyłem podczas rozmowy z Olą. Zaszliśmy na temat ufności do ludzi, lecz nasze zdania były przedzieloną bardzo grubą czarną linią, której nijak nie mogliśmy przesunąć, a samych siebie, też nie mogliśmy przekonać do swoich poglądów.
    To było coś na kształt oka cyklonu: w centrum wymiany zdań było spokojnie, z jednej i drugiej strony padały spokojne odpowiedzi, dając czas drugiej stronie na wypowiedź, jednak na brzegach tego cyklonu było bardzo burzliwie i niespokojnie, w nas emocje buzowały, głowę przepełniały destrukcyjne myśli i wystarczyła iskra, by wszystko wyszło spod kontroli.
    Niestety ta iskra padła z mojej strony... Naruszyłem (choć wiedziałem, że nie powinienem), temat dla Oli bardzo delikatny i prywatny. To przelało czarę goryczy. Na moją osobę poleciały gromy złożone ze słów, łez i bólu. Jednak w tym wszystkim udało mi się odnaleźć wspólną nić, którą mamy wetkaną oboje w nasze życia.
    Kłótnia zelżała na emocjach, zaczęliśmy się uspokajać, normalny ton wracał do łask, a my powoli tłumaczyliśmy siebie wzajemnie z każdego słowa, które padło w tej rozmowie. Kłótnia i nerwy z nią związane, zmieniły się w skruchę, ciepłe słowa pocieszenia i niekończące się przeprosiny, a wszystko to przez troskliwą kłótnię, w której chciałem Olę chronić przed wszystkim.
    Puenta na koniec? Zapewne mnie nie do końca zrozumieliście, ale chodzi przede wszystkim o to, że będąc z drugą osobą, nie można sobie pozwolić na kłótnię, ponieważ zaprowadzi Was tam, gdzie nigdy mieliście nie wchodzić i sięgamy po kroki, których nigdy nie mieliśmy podejmować. Nie wiem czy ta kłótnia była potrzebna czy nie... Ale dzięki niej odnaleźliśmy coś wspólnego, co pozwoliło nam dojść do porozumienia i uspokojenia sytuacji. I nie ważne, czy to kłótnia, o to co ma być na obiad, o to gdzie się pójdzie, o to co się będzie robić, czy nawet o tą tytułową troskę, kłótnia doprowadziła nas oboje w miejsce z przeszłości, które chcieliśmy zapomnieć i opuścić, ale dzięki temu otworzyliśmy się przed sobą i zbliżyliśmy się do siebie.

niedziela, 8 czerwca 2014

Tak musi być?

    Mając w głowie plany i marzenia, układamy sobie pewien schemat, dzięki któremu dojdziemy do tego co nam się marzy.
    Jednak czasem ten schemat, może dynamicznie zmieniać postać, kroki mogą się plątać, coś może nie wyjść do końca tak, jakbyśmy tego chcieli. Nie wszystko jest przecież zależne od nas... Czasem pojawią się na naszej drodze pewne osoby, które będą skandować: " nie uda Ci się", "po co w ogóle próbujesz, jak i tak Tobie to nie wyjdzie", "dlaczego tak Tobie na tym zależy, skoro przez to wiele nie osiągniesz".
    Dźwigamy te zdania i poglądy ze sobą. Bywa też tak, że ich brzmienie jest tak wielkie, że nie damy rady tego dźwigać i się w końcu poddajemy. A przecież my tylko chcemy sięgnąć swoich marzeń, nikomu nie zawadzając.
    Otóż to. Chcemy, a jeśli czegoś naprawdę chcemy i tego pragniemy, musimy wierzyć w to, że nam się uda, musimy to kochać całym sercem i nie możemy się słuchać tych docinek, komentarzy i opinii. Często te negatywne słowa nie płyną z ust ludzi szczerych chcących doradzić, lecz są to słowa ludzi zazdrosnych, tych którym się nie udało, a my spełniamy ich marzenie, które gdzieś po drodze życia porzucili.
    Ale, czy tak musi być? -Nie wiem. Ale wydaje mi się, że tak, bo tylko przez takie przeszkody sprawdzimy ile nasze starania do spełnienia marzeń są tak naprawdę warte.
Nie doznając nigdy cierpienia, nie odczujemy smaku prawdziwego szczęścia.