poniedziałek, 5 października 2015

Mektub

   Gdy się rodzimy oprócz nas powstaje plan napisany Ręką Boga. Ten plan może być nazywany też losem, układem gwiazd, układem kart, albo Mektub czyli "Jest Zapisane" - tyle nazw, ile wyznań i wierzeń - każdy z nas wierzy w coś innego. Ale są również osoby, które powiedzą, że nic z tych rzeczy nie istnieje i twierdzą, że ich życie jest zupełnie autonomiczne i plastyczne. Oni ani nie mówią prawdy, ani też nie kłamią. Dlaczego?
   Otóż oprócz tego co jest nam zapisane, istnieją symbole, albo drogowskazy,  pozwalające nam spełniać Plan dla nas przeznaczony oraz własna wola, która pozwala nam wybierać między symbolami, a czymś co sami chcemy kreować.
   Skupmy się teraz na symbolach. Są to rzeczy, chwile, słowa czy okazje, po prostu wszystko to co moglibyśmy w jakiś sposób zinterpretować albo wykorzystać, byśmy mogli iść drogą dla nas zapisaną. Czasem mijamy te znaki bezwiednie, czasem źle interpretujemy, a czasem po prostu nie chcemy ich brać pod uwagę. Czy którakolwiek opcja jest zła? Absolutnie nie! Ponieważ każdy krok, każde słowo i czyn - to my!
   Mektub to coś na kształt scenariusza, możemy go odrzucić, wybierać najciekawsze momenty albo zaadaptować w całości. To jest nasze życie i to ile spełnimy z planu, a ile z własnej inicjatywy - zależy tylko i wyłącznie od nas! No dobra, teoria to wciąż tylko teoria, a jakie są fakty?
   Fakty są takie, że te symbole pojawiają się wtedy kiedy ich potrzebujemy, bądź nie i nie ma co się nawet za nimi oglądać, gdy się same nie ujawnią. Takim symbolem był wyjazd w Góry Izerskie. Od kilku tygodni "szukałem" nowych znajomości, ponieważ chciałem poszerzyć grono osób, którymi jestem otoczony i choć posiadam oraz kocham paczkę przyjaciół, z którymi często się widuję, to chciałem wprowadzić coś nowego do swojego życia. Aż pewnego dnia dotarła do mnie informacja na temat owego wyjazdu, na który oczywiście się zgłosiłem, choć jechałem sam - nawet bez znajomego opiekuna. Jechałem kompletnie w ciemno, nie znałem planu, opiekunów, miejsca docelowego, wiedziałem jedynie ile mam zapłacić, co ze sobą wziąć, oraz gdzie i kiedy stawić się na zbiórce.
   Co mi to dało? Po trzecie: narodziła się we mnie miłość do gór, po drugie: poszerzyłem swoją wiedzę na temat nieba i po pierwsze najważniejsze: poznałem wiele wspaniałych ludków z innych szkół, które są podobnie szarpnięte jak ja - co w sumie miałem za główny cel tego wyjazdu.
   Jak widać na wyżej napisanej krótkiej historyjce: symbole są, istnieją, pojawiają się i znikają, a my decydujemy się czy z nich skorzystamy, Choć i tak największe jest Szczęście Początkującego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz